Podróże z National Geographic
Jerozolima od święta i na co dzień – część 1

Wielkanoc każdego dnia

Tekst: Olga Dębicka

Fot. Ministerstwo Turystyki Izraela

Jerozolima nieodmiennie kojarzy się z Ziemią Świętą, cudami i mistyką. Nigdzie indziej na świecie synagogi, meczety i kościoły nie stoją tak blisko siebie. Uliczki wydeptywane były tu od tysiącleci przez proroków z wielu świętych ksiąg. Największe piętno odcisnęli na tej ziemi Żydzi, muzułmanie i chrześcijanie. Pielgrzymi każdego dnia stąpają po miejscach związanych z wydarzeniami Wielkiej Nocy sprzed 2 tysięcy lat.

Życie płynie leniwie

Dzisiejszemu pielgrzymowi trudno jednak utrzymać nastrój kontemplacyjnej zadumy i bogobojnej refleksji. Nie tylko dlatego, że nagromadzenie świętości po prostu poraża i wyczerpuje. I nie dlatego, że dźwięki dzwonów chrześcijańskich kościołów mieszają się nad głowami z nawoływaniem muezzinów i żydowskimi modlitwami pod Ścianą Płaczu. Dzieje się tak, ponieważ zwykłe, codzienne życie pulsuje dziś tak samo, jak wtedy gdy Chrystus wyrzucał handlarzy z progów Świątyni. Porozkładane stragany arabskich kupców opierają się o ściany domów przy Via Dolorosa, czyli drodze krzyżowej. Dachy tych straganów łączą się nad ulicą tworząc zadaszenie, które całkowicie zasłania słońce tworząc z ulic labirynt mrocznych, dusznych tuneli. Zapachy kadzideł, zdawałoby się tak intensywne, giną wśród zapachów przysmażanych szisz-kebabów, wypiekanych podpłomyków-chubusów. W plątaninie uliczek wymija się slalomem objuczone osiołki, pucybutów, nosiwodów, kobiety arabskie balansujące koszami i tobołkami na głowach, chłopaków transportujących w ścisku na tackach miętową herbatę. Mężczyźni przesiadujący na wystawionych na ulicę krzesełkach, bulgocąc fajkami wodnymi, obserwują jak świat toczy się przed ich oczyma. Pod sufitami kawiarenek mruczą leniwie wentylatory. W domostwach, w których gościli uczniowie Chrystusa, teraz znajdują się hostele przyjmujące na nocleg turystów i pielgrzymów. Większość z nich w Starym Mieście kupuje do domu na pamiątkę ziemię świętą w woreczkach i parę sandałów lub ręcznie plecione korony cierniowe.

Grób w dymach kadzideł

Dojście do Bazyliki Grobu łatwo przeoczyć. Przejście między straganami prowadzi na niewielki dziedziniec. Obecna Bazylika Grobu, poświęcona w 1149r., powstała dokładnie w miejscu grobu Jezusa, w dawnym kamieniołomie, 40m od Golgoty. Gdy w roku 42 Herod Agrypa powiększał miasto, teren ten włączono w jego obręb. Około roku 325 cesarz Konstantyn kazał odnaleźć grotę i nakrył ją rotundą. Po zburzeniu budowli przez kalifa Hakima, krzyżowcy w 1099r. przystąpili do budowy obecnej bazyliki. Jej wnętrze obejmuje szczyt Golgoty, gdzie stoi ozdobny krzyż z setkami mrocznych lampionów. Tuż obok wyeksponowany został kamień z grobu Jezusa, a kawałek dalej można do tego grobu wejść. Niewielki ołtarzyk w ciasnym i dusznym, podzielonym wnętrzu grobu zasnuty jest dymami kadzideł. Aby dostąpić mistycznego przeżycia pielgrzymi najczęściej muszą w najbardziej prozaiczny sposób odstać parę godzin w długiej kolejce. Kolejki są dwie: z jednej strony zapraszają franciszkanie, z drugiej prawosławni Grecy. Od lat przedstawiciele różnych odłamów chrześcijaństwa nie mogą dogadać się w sprawie opieki nad miejscami świętymi, więc wprowadzono ścisły podział mierzony w centymetrach uświęconej podłogi bazyliki. Podobnie jak w innych miejscach Ziemi Świętej toczy się tu zażarty spór  o to, kto ma zamiatać kościół. Przyjmuje się, że zamiatanie jest symbolem posiadania świętego miejsca, jeśli więc członek jednego Kościoła wkroczy na terytorium należący do drugiego, wybucha piekło! Doszło już kiedyś do regularnej bitwy na pręty i łańcuchy, przyniesione przez księży pod sutanną.

Po wyjściu z bazyliki każdy najpierw oddycha głęboko świeżym powietrzem, później zawstydza się, że czuje bardziej ulgę, niż zadumę nad miejscem, które zajmowało do tej pory tyle miejsca w jego wyobraźni.

Ślad po drzewie

W Bazylice Grobu znajdują się również ostatnie stacje Drogi Krzyżowej. Dzisiaj przebiega ona wąskimi uliczkami Starego Miasta. Wyznaczono ją za czasów krucjat. Przyjęto, że miejscem sądu i początkiem Drogi była twierdza Antonia, obok świątyni Salomona. Jednak tak naprawdę nie wiadomo gdzie się to działo. Dalej uliczki wiodą miedzy odrapanymi murami arabskich domów. Wznoszą się zaskakująco łagodnie: zaskakująco dla większości z pielgrzymów, którzy zanim przyjadą tam po raz pierwszy wyobrażają sobie Golgotę jako spore wzniesienie. Niektóre stacje są okazałe, jak choćby Stacja III, tak zwana „polska”, ufundowana przez polskich żołnierzy. Inne to ledwie widoczny zatarty napis na zmurszałej ścianie. Pochodzącą z Persji karę śmierci przez ukrzyżowanie, Grecy i Rzymianie stosowali wobec zbrodniarzy, niewolników i cudzoziemców. Wokół miast stale przybywało słupów. W roku 70 historyk Józef Flawiusz notował: „dla krzyży zabrakło miejsca, a dla skazanych krzyży”. Skazaniec musiał nieść poprzeczną belkę aż do jednego ze słupów. Belkę umieszczano na samej górze słupa lub nieco niżej. Tak było prawdopodobnie w wypadku Jezusa, gdyż słowa wyroku znalazły się nad jego głową. Gorliwi i cokolwiek bezkrytyczni poszukiwacze biblijnych śladów odnaleźli miejsce, gdzie rosło drzewo, które ścięto na krzyż dla Chrystusa. Jest ono oddalone o ładnych parę kilometrów od Golgoty – bliżej rosły jedynie wątłe z natury oliwki. Z czasem powstał tam stosowny kościół.

(cdn)

Udostępnij na facebooku